Ponad miesiąc temu minął rok od najpiękniejszego dnia w moim życiu! Do dziś wspominam go ze łzami wzruszenia w oczach. Dobrze pamiętam, że podczas przygotowań do ślubu miałam dopracowane wszystkie detale.
Obmyślałam ten dzień w końcu kilka ładnych lat. W głowie układałam wszystko skrupulatnie. Również sesje zdjęciowe miałam zaplanowane. Chciałam żebyśmy zrobili ich kilka, w różnych klimatach. Tak też było. Dziś chciałabym Wam pokazać sesję, której poświęciliśmy najwięcej przygotować. Nie mieliście okazji jej jeszcze oglądać. A przynajmniej w całości ;)
Sesja została zrealizowana w ogrodzie przy domu moich rodziców tzw. Borzyszówce. Sielsko Anielsko czyli jak na dom drewniany przystało.
Ta sesja była moim cichym marzeniem, głównie z uwagi na to, że moje serce od początku było rozdarte pomiędzy wiankiem a welonem. Chciałam żeby dzień naszego ślubu był utrzymany w angielskiej elegancji z nutą francuskiego przepychu i tak też było. Jednak zawsze cholernie podobały mi się romantyczne, nieco luźniejsze stylizacje Młodej Pary i w takim klimacie też chciałam Nas zapamiętać. Stąd sesja, która robi furorę we wsi Borzyszewo i nie tylko, hehe.
photo by Marcin Delektowski
Piękne zdjęcia,pozdrawiam
OdpowiedzUsuń